Niektórzy nazwą to grafomanią, inni - największą polską teorią spiskową, a być może znajdą się tacy, co powiedzą, że to straszna bolesna prawda... WERWOLF – niemieckie państwo podziemne w Polsce.

 

 

 

 

I. Wstęp 1

 

II. Ludwik Erhard i jego plan 5

 

III. Definicje 8

 

IV. Schemat: sytuacja powojenna Polski i Niemiec 15

 

V. Schemat: podział władzy w państwie 16

 

VI. Polska kluczem do mocarstwowości Niemiec – I. C. Pogonowski 18

 

VII. Wywiady, cytaty 20

 

VIII. JKM – czyli jak Niemcy sabotowali polską gospodarkę 22

 

IX. Polnisze wirszaft, czyli 13 złotych zasad Sun Tzu 24

 

X. Mały sabotaż – podstawowa metoda Werwolf-u 26

 

XI. Rozkład państwa – 4 etapy 38

 

XII. O agentach 39

 

XIII. Coś osobistego 44

 

XIV. Poczucie niedowartościowania – narodowa cecha Niemców? 44

 

XV. Rozwiązania 44

 

XVI. Persony 46

 

XVII. Lektura obowiązkowa 51

 

XVIII. Lektura uzupełniająca 74

 

XIX. Źródła 87

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

XVIII. Lektura uzupełniająca

 

Wersja wg Wiki:

 

Werwolf - niemiecka nazistowska organizacja terrorystyczna działająca na ziemiach utraconych przezWehrmachtpo1943r.

 

Główny twórca tego przedsięwzięcia,Reinhard Gehlen zWehrmachtu, opracował projekt struktury podziemnej organizacji wzorowanej na polskim ruchu oporu. Korzystał przy tym przede wszystkim z obszernych materiałów zgromadzonych przezwarszawskie gestapo. Po zdławieniupowstania warszawskiego wywiad SS zdobył także dokumenty i archiwaAK. Z tych materiałów skopiowano strukturę opartą na niewielkich grupach uderzeniowych, kładąc szczególny nacisk na jej decentralizację. Plany szczegółowe obejmowały szkolenia sabotażystów, szpiegów i dywersantów, organizację magazynów broni i żywności oraz radiowych punktów łączności na ziemiach uznanych za zagrożone polską i radziecką okupacją. Chociaż oficerowieWaffen SS byli poważnie zaangażowani w planowanie ruchu, ostatecznie postanowiono, aby podporządkować go dwudziestu Wyższym Dowódcom SS i Policji (HSSPF).

Aby utrzymać zdecentralizowany charakter ruchu, większość działań związanych z rekrutacją, szkoleniem i zaopatrzeniem przyszłej partyzantki prowadzono na szczeblu miejscowym. Na przełomie roku1944 i1945 rozpoczął się werbunek starannie dobranych ochotników, a następnie szkolenia w specjalnych ośrodkach przygotowawczych weWrocławiu,Nysie,Cieszynie, a także wHanowerze i Altbecku. Ukończyło je ok. 1300 osób, które w założeniu miało być dowódcami i specjalistami tworzących się już w tym okresie w terenie grup dywersyjnych.

W skład niemieckiego podziemia wchodziło szereg mniejszych i większych organizacji, nie mających często ze sobą żadnego powiązania, ani też nie podlegających jakiemuś centralnemu kierownictwu. W polskiej historiografii określa się je, niezbyt poprawnie zresztą, zbiorczą nazwą Werwolf – od największej i najwcześniej, odgórnie utworzonej organizacji. W apogeum działalności siły te można oszacować na blisko 10 tysięcy, prawdopodobnie jednak z wliczeniem w tę liczbę oddziałów złożonych z niedobitków niemieckiej armii.

 

Struktura organizacyjna opierała się na istniejącym podziale administracyjnym. Najmniejsza jednostką siatki była komórka wiejska na czele z dowódcą (Dorfführerem), składająca się przeważnie z 7-10 osób. Te z kolei podlegały komórce gminnej, w skład której wchodziło zwykle 5-6 komórek wiejskich. Każdy powiat liczył 30-50 komórek podstawowych w sile do 400 członków. Sztab powiatowy na czele z Kreisführerem składał się z kilku (5-6) osób. Komórki powiatowe podporządkowane były organizacyjnie okręgowym, czyli wojewódzkim, którymi to kierowali gauleiterzy. Struktura ta nieco przypominała schemat organizacyjnyNSDAP.

Większość grup miała jednak charakter doraźny, okresowy – w nocy gospodarze niemieccy podpalali i mordowali Polaków, by w dzień udawać spokojnych, lojalnych i zapracowanych obywateli. Poszczególne grupy miały charakter wojskowy, wojskowo-cywilny lub tylko cywilny. Ta pohitlerowska działalność, w mniejszym lub większym stopniu objęła swoim zasięgiem ówczesne województwa: szczecińskie, opolskie, bydgoskie, wrocławskie, olsztyńskie, gdańskie, katowickie, zielonogórskie i koszalińskie.

Tuż po zamknięciu granicy zachodniej dla powracających Niemców, pod koniec czerwca1945 r., rozpoczęto wysiedlenia z powiatów przygranicznych, trwające do połowy lipca. Objęły one liczbę ok. 200 tysięcy Niemców, co przyczyniło się poniekąd do stabilizacji sytuacji nad samą granicą. Nie znaczy to jednak, iż udało się zapobiec ruchowi łączników podziemia zza Odry, zwłaszcza na kierunkuSudety oraz region szczeciński.

NaŚląsku, w porównaniu zMazurami iPomorzem, sytuacja wyglądała dla polskiej władzy znacznie gorzej. Jeszcze w styczniu1946 r. na ok. 2 miliony Niemców w Polsce, 2/3 mieszkało na Dolnym Śląsku i to w zwartych skupiskach.Województwo wrocławskie, a zwłaszcza jego część sudecka, było miejscem najaktywniejszej działalności pohitlerowskiego podziemia. Niewątpliwie sprzyjały temu warunki naturalne regionu.

Niemieckie oddziały leśne terroryzowały i rabowały polską ludność cywilną,a funkcjonariuszy państwowych,obojętnie jakiej służby, natychmiast mordowały.[robienie miejsca dla „swoich”]

Działalność ich była tym groźniejsza, że posiadały one wspólne regionalne kierownictwo orazkorzystały z szerokiego oparcia u ludności niemieckiej.

Inną płaszczyzną działania pohitlerowskiego[niemieckiego]ruchu oporu było przenikanie niemieckich fachowców (gdyż polskich po prostu brakło) do warstw kierowniczych personelu licznych tam zakładów przemysłowych. A następnie utrudniali oni uruchomienie kolejnych hut, kopalń czy fabryk lub też świadomie doprowadzali do ich zniszczenia. Tak zorganizowany, masowy sabotaż w przemyśle stawał się już także problemem o skali ogólnokrajowej, zwłaszcza z powodu występowania w tym regionie unikatowych zakładów przemysłowych o szczególnej wadze (kopalnie miedzi, wolframu).


 


 

Fragmenty z Polski Zbrojnej:


 

Kiedy w 1945 rokuReinhard Gehlen, były generał wywiadu hitlerowskiego, przekazał USA mikrofilmy z tajnymi danymi z archiwów radzieckich, otrzymał od amerykańskich władz okupacyjnych zadanie utworzenia wywiadu niemieckiego. Wraz z zaufaną grupą oficerówGehlen organizował tak zwane szczurze linie – trasy, którymi przerzucano do Ameryki Południowej i Środkowej zaopatrzonych w fałszywe dokumenty zbrodniarzy III Rzeszy. Ponad pięć tysięcy nazistów opuściło w ten sposób Europę i uniknęło procesów sądowych. Z pomocą CIAGehlen zbudował organizację, którą w 1956 roku przejęła Niemiecka Republika Federalna jako Federalną Służbę Wywiadowczą (BND). Nic więc dziwnego, że wśród jej członków było wielu byłych oficerów SS i członków NSDAP, którzy brali udział w zbrodniach wojennych.

[...]


„Alianci przeszmuglowali przez granice pewną liczbę zbrodniarzy wojennych, między innymi oficerów SS, których werbowano później do działań wywiadowczych wymierzonych w Związek Sowiecki i jego satelitów”, pisze Neal Bascomb w książce „Wytropić Eichmanna”.


Dodaje, że obie organizacje – CIA i BND – rekrutowały byłych agentów SS, gestapo i Abwehry, choć oficjalnie temu zaprzeczały.


[...]

Trzeba było „zrehabilitować” także niemiecką armię. Norbert Frei w książce „Polityka wobec przeszłości. Początki Republiki Federalnej i przeszłość nazistowska” przypomina głosy w obronie niemieckich wojskowych. Gdy w 1949 roku w Hamburgu przed Trybunałem Wojskowym rozpoczął się proces feldmarszałka Ericha von Mansteina, Winston Churchilldemonstracyjnie ofiarował 25 funtów na jego obronę. Liczni oficerowie Wehrmachtu zajmowali wysokie stanowiska nie tylko w odradzającej się Bundeswehrze, ale także w Narodowej Armii Ludowej w NRD (niemal co drugi oficer wojskowego wywiadu był wyszkolony przez Abwehrę).


 

Funkcjonariuszem NSDAP był co trzeci członek gabinetu kanclerzaKonrada Adenauera, co czwarty poseł w Bundestagu oraz wielu pracowników służby cywilnej i sądownictwa. Dyrektorem kancelarii kanclerza Niemiec został zbrodniarz wojenny Hans Globke, współautor komentarza do ustaw norymberskich. W roku 1951 niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych zatrudniało 59 urzędników państwowych, z czego aż 43 należało w przeszłości do NSDAP, a ośmiu byłych nazistów zostało ambasadorami.


 


 

Norbert Frei opisuje skandal, jaki wybuchł w 1950 roku. Poseł do Bundestagu Wolfgang Hedler, były członek NSDAP, wygłosił przemówienie, w którym stwierdził, że Niemcy ponoszą najmniejszą winę za wybuch wojny, bojownicy ruchu oporu to zdrajcy ojczyzny, Niemcom zaś wcale nie działoby się lepiej, gdyby mogły dziś korzystać z siły żydowskiego ducha i żydowskiego potencjału gospodarczego. Hedler stanął przed sądem, oskarżony o znieważenie pamięci ruchu oporu i obrazę Żydów niemieckich. Spośród trzech sędziów dwóch należało do NSDAP,Hedler został więc uniewinniony, a przed gmachem sądu witały go wiwatujące tłumy. „Pora przestać węszyć za nazistami”, apelował w 1951 rokuKonrad Adenauer.

Także niemieckie społeczeństwo domagało się zakończenia rozliczeń ipowrotu do normalności.


 


 

POLITYCZNY BALAST

Amerykanie dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych zaczęli sprawdzać, kogo wpuścili do kraju.

[...]

Obliczono, że około 10 tysięcy nazistów trafiło do USA, często za wiedzą władz. Teraz należało się ich pozbyć.

[...]

Niemiecki wywiad BND otworzył natomiast archiwa dotyczące agentów, którzy wcześniej pracowali dla reżimuHitlera, dopiero w 2010 roku.Ujawnione dokumenty dotyczyły wewnętrznego dochodzenia, które w latach sześćdziesiątych przeprowadził specjalny wydział wywiadu RFN, nazwany Organisationseinheit 85. Opracowany wówczas raport zawierał zarzut, że przez lata BND patrzyła przez palce na zbrodniczą działalność wielu funkcjonariuszy. Przez czterdzieści pięć lat dokument leżał zamknięty w szafie pancernej, zanim na jego odtajnienie zdecydował się szef wywiadu Ernst Uhrlau.

„Późniejsi pracownicy BND, którzy w latach 1933–1945 pełnili rozmaite funkcje – od zwykłego sekretarza policji w gestapo po Oberführera SS – brali udział w zamordowaniu milionów europejskich Żydów, masowych egzekucjach oraz prześladowaniach przeciwników Hitlera. Po powierzchownej denazyfikacji oraz upiększeniu życiorysów zostali o­ni ponownie wykorzystani w szpiegowskiej wojnie przeciw Związkowi Sowieckiemu. Do ich zatrudnienia dochodziło przeważnie za zgodą bądź milczącym przyzwoleniem amerykańskich tajnych służb”, pisał dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Znaleźli się wśród nich byli funkcjonariusze Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, gestapo, Służby Bezpieczeństwa i Tajnej Żandarmerii Polowej. W 1960 roku co najmniej 200 z 2450 pracowników wywiadu RFN służyło wcześniej w narodowosocjalistycznym aparacie terroru.

RZEŹNIK AGENTEM

Jaki los spotkał sprawców? Jednych zwolniono, większość otrzymała odprawę. Unikano drogi sądowej. W aktach Centralnego Archiwum pozostał ślad po 21 sprawach, prowadzonych przeciwko pracownikom BND w związku ze zbrodniami. Większość z nich zakończyła się podobnie jak w przypadku Ericha Deppnera, gestapowca, dowódcy plutonów egzekucyjnych. W kwietniu 1942 roku w Amersfoort zabił 85 sowieckich jeńców wojennych. Sąd w Monachium uniewinnił go w 1964 roku, uzasadnił taki wyrok stwierdzeniem, że Deppner mógł kierować się przekonaniem, że były to represje zgodne z ówczesnym prawem międzynarodowym.


Niemiecki wywiad nie tylko krył dawnych funkcjonariuszy III Rzeszy przed wymiarem sprawiedliwości, lecz także współpracował ze zbrodniarzami. Pod opiekuńcze skrzydła BND trafił
Adolf Eichmann, logistyk Holokaustu, który po wojnie uciekł do Argentyny. Kolejnym odkryciem historyków byłKlaus Barbie, esesman zwany rzeźnikiem Lyonu. Po wojnie stał się ważnym agentem w kontrwywiadzie amerykańskich wojskowych służb informacyjnych i pomagał tropić komunistów w okupowanych Niemczech. W 1951 roku dzięki funduszom z USA oraz wsparciu Watykanu wyjechał do Boliwii. Według „Spiegla”, w 1966 roku BND zarejestrowało go jako agenta 43118, nadając mu kryptonim „Orzeł”. Przez wiele latBarbie pod nazwiskiemKlaus Altmann żył spokojnie w Boliwii, pisząc raporty dla BND. Przez rok dostawał nawet za to pieniądze. Przed sąd trafił dopiero w 1984 roku, gdy nowe władze Boliwii przekazały go Francji. Skazany na dożywotne więzienie, zmarł po czterech latach.

NEKROLOG DLA NAZISTÓW

Oceniając stosunek niemieckich polityków do brunatnej przeszłości, dziennik „Sueddeutsche Zeitung” przypomniał postawę szefa dyplomacjiWilly’ego Brandta, późniejszego kanclerza RFN. Wyraził o­n zgodę na odznaczenie Krzyżem Zasługi pierwszego stopnia „zbrodniarza zza biurka”, prokuratora w okupowanej przez Niemców PradzeFranza Nüssleina, skazanego w 1947 roku w Pradze w procesie o zbrodnie wojenne i wydanego w 1955 roku Niemcom.Nüsslein pracował potem jako referent w MSZ. W nekrologu opublikowanym w 2003 roku w gazetce ministerstwa nie wspominano nic o jego nazistowskiej przeszłości. Wybuchł skandal.

Ówczesny szef resortu Joschka Fischer zakazał publikowania nekrologów byłych członków NSDAP i powołał komisję historyków, która miała opracować raport na temat związków niemieckiego MSZ z reżimem nazistowskim. Komisja sięgnęła do archiwów i po czterech latach prac doszła do wniosku, że MSZ było uwikłane w Holokaust na dużo większą skalę niż dotychczas sądzono. W archiwach odnaleziono dokumenty potwierdzające udział dyplomatów w eksterminacji Żydów.

[...]

Naziści na sztandarach


Byli funkcjonariusze III Rzeszy okazują się także pożyteczni jako patroni szkół.

[...]

Historyk szacuje, że w całych Niemczech dawni działacze NSDAP patronują kilkuset szkołom.

[ot, patrioci....]

 

Na podstawie:

http://www.polska-zbrojna.pl/index.phpoption=com_content&view=article&id=12145:poyteczni-zbrodniarze&catid=88:polska-zbrojna&Itemid=135


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 

 Treść artykułu z Onet.pl z dnia 5 kwietnia 2011:

 

Zbrodnicza polityka Hitlera nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem wypędzeń Niemców w czasie II wojny światowej i po niej - oceniła szefowa Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach.

 

W Berlinie odbyło się we wtorek doroczne przyjęcie zorganizowane przez BdV. Wbrew zapowiedziom na uroczystość nie przybyła kanclerz Niemiec Angela Merkel - ze względu na badanie kolana, operowanego w zeszłym tygodniu. Obecny był minister spraw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich.

Steinbach powiedziała w przemówieniu, że "wzdłuż i wszerz" i "przepraszającym tonem" mówi się w kontekście wypędzeń o przyczynach i skutkach. - Tak. Bez narodowego socjalizmu nie byłoby masowych wypędzeń Niemców.Ale sama hitlerowska polityka przemocy nie jest wystarczającym uzasadnieniem - zastrzegła szefowa BdV.

- W przeciwnym razie wypędzona musiałaby zostać także znacząca niemiecka grupa narodowościowa w Belgii. Tam również były masakry, porównywalne z tą w Lidicach (w Czechach). Przykładem jest mała miejscowość Vinkt - mówiła Steinbach.

W maju 1942 r. Niemcy rozstrzelali w czeskiej wiosce Lidice ponad 170 [słownie: sto siedemdziesiąt] Czechów. W Vinkt niedaleko Gandawy z rąk niemieckich żołnierzy zginęło 86 cywilów [słownie: osiemdziesiąt sześć]. "W każdej rodzinie były ofiary. I Belgia została tak samo napadnięta przez Niemcy jak Polska" - powiedziała szefowa BdV.

Dodała, że do "ekscesów nazistów" dochodziło także we Francji. - Dlaczego zatem mieszkańcy Kraju Saary nie zostali wypędzeni przez Francję? Kraj Saary również znajdował się pod administracją francuską po 1945 r., tak jakwschód Rzeszy niemieckiejbyłpod polską i rosyjską administracją - dodała Steinbach.

Jej zdaniem, dobrze się stanie, jeśli planowane w Berlinie centrum muzealno-dokumentacyjne na temat wysiedleń Niemców uwzględni również kontekst historyczny sięgający do czasów przed wybuchem II wojny światowej, a nawet nastaniem reżimu narodowosocjalistycznego.

- Jestem przekonana, żezgodne z prawdą podejście do losów i faktów historii europejskiej szybciej uzmysłowi wszystkim, iż narody Europy żyją na wspólnym fundamencie oraz że wiedza o tym, co łączy, ułatwi przezwyciężenie okropieństw z przeszłości - oświadczyła szefowa BdV.

Niemiecki minister spraw wewnętrznych podziękował BdV i Erice Steinbach za pielęgnowanie pamięci o losach niemieckich wypędzonych. Jego zdaniem, ludzie, którzy doświadczyli wypędzeń, są w stanie zrozumieć obecne cierpienie mieszkańców Japonii czy Libii, którzy w wyniku tragicznych wydarzeń utracili wszystko.

- Utrata domu, bliskich, ojczyzny jest bolesna, niemal nieludzko bolesna. Kto to przeżył, chce, by także przyszłe pokolenia dowiedziały się czegoś na ten temat. To uzasadnione - powiedział Friedrich.

Zaznaczył, że mówienie o własnym cierpieniu nie oznacza relatywizacji cierpień innych. - Byłoby jednak źle, gdybyśmy nie mogli mówić o bezprawiu wypędzeń. Pełne zaakceptowanie historii jest ważne dla pojednania - dodał niemiecki minister.

 

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/steinbach-zbrodnie-hitlera-nie-wystarczaja-by-uspr,1,4232984,wiadomosc.html


 


 


 


 


 


 

O Ludwiku Erhardzie

Piotr Setkowicz

 

W 1928 powstał w Norymberdze Instytut Obserwacji Gospodarki Towarowej i Erhard zaczął w nim pracować. W 1929 roku obronił pracę doktorską, z czasem został wicedyrektorem Instytutu. W tym czasie ugruntował się w przekonaniu, że trudności gospodarcze Niemiec nie są spowodowane spiskiem żydowskim ani intrygami Francji i Wielkiej Brytanii, ale zbyt dużą ingerencją państwa.

Władze państwowe i partia hitlerowska miały na ten temat akurat przeciwne zdanie. Zapewne z tego powodu praca habilitacyjna Erharda została odrzucona. W roku 1942 za stwierdzenie, że Niemcy przegrają wojnę, musiał odejść z Instytutu. Nastąpiło wtedy zdarzenie, które zmieniło jego los, a które biografowie najczęściej przemilczają.
Erhard został wezwany przez SS-brigadeführera Otto Ohlendorfa ? szefa Urzędu III RSHA (Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy). Urząd kierowany przez niego nosił nazwę ?Dziedziny Życia w Niemczech?.

Oprócz wielu innych dziedzin nadzorował on także życie gospodarcze. Od czerwca 1941 do w czerwca 1942 roku Ohlendorf dowodził dodatkowo działającą na Ukrainie Einsatzgruppe D ? Grupą Operacyjną D. Podlegający mu SS-mani zamordowali w tym czasie około 90 tysięcy ludzi. Erharda nie miał jednak zamiaru zabijać, wręcz przeciwnie.
Co do przyszłych losów wojny podzielał całkowicie jego pogląd.

Polecił mu prowadzenie badań nad tym, w jaki sposób po klęsce Niemiec i w warunkach okupacji najlepiej zabezpieczyć interesy niemieckiej gospodarki, i zapewnił mu warunki do prowadzenia pracy. Przy jego cichym poparciu Ludwig Erhard zorganizował Instytut Badawczy Przemysłu, którego pracę finansowały największe niemieckie koncerny, ponieważ ich szefów również interesował problem, jak przetrwać po przegranej wojnie.

W marcu 1944 roku Erhard opracował memoriał ?Finansowanie wojny i konsolidacja długów?, w którym zajmował się problemem odbudowy Niemiec po nieuchronnej, jak stwierdzał, klęsce. Przesłał go między innymi Carlowi Goerdelerowi ? przywódcy spisku, który stał za zamachem na Hitlera dokonanym 20 lipca 1944 roku. Gdyby zamach się udał, Goerdeler zostałby nowym kanclerzem, ale Hitler przeżył i rozpoczęło się wielkie polowanie na spiskowców. Zginęło kilka tysięcy rzeczywistych i domniemanych konspiratorów, Erhardowi jednak włos z głowy nie spadł. Trudno znaleźć inne wytłumaczenie tego faktu niż opieka Otto Ohlendorfa.


 

Memoriał ten sprawił, że po klęsce III Rzeszy Erhardem zainteresowali się Amerykanie. Uznali go za ?dobrego Niemca? i tak zaczęła się jego kariera polityczna. W latach 1946?47 był ministrem gospodarki w rządzie Bawarii utworzonym przez socjaldemokratę Wilhelma Högenera. Nie odniósł w tej roli sukcesu, ale zdobył doświadczenie.

W 1947 został szefem komisji ekspertów przygotowującej w tajemnicy reformę walutową (w obiegu wciąż były marki z czasów Hitlera). W marcu 1948 roku obradująca we Frankfurcie rada gospodarcza (zalążek niemieckiego parlamentu) wybrała go na dyrektora Zarządu Gospodarki Zjednoczonych Obszarów Gospodarczych. Wkrótce to stanowisko miało się nazywać Minister Gospodarki Republiki Federalnej Niemiec.

Dało ono Erhardowi okazję do wcielenia w życie swojego programu i potrafił z niej skorzystać. Nie było to jednak wcale łatwe. Wszystkie liczące się niemieckie partie polityczne uważały za konieczne wprowadzenie jakiejś formy socjalizmu. Program uważanej za prawicową CDU uchwalony w roku 1947 głosił: Planowanie i kierowanie gospodarką są przez długi czas konieczne w jak najszerszym zakresie. Przewidywał upaństwowienie kopalni i hut.

Chadecy w amerykańskiej strefie okupacyjnej twierdzili wręcz, że ich celem jest zbudowanie demokratycznego socjalizmu. Trudno zrozumieć, jak to się stało, że członkowie rady gospodarczej dali się Erhardowi przekonać i zaaprobowali przygotowaną przez niego ustawę znoszącą wszystkie przepisy o planowaniu gospodarczym i reglamentacji, czyli idącą dokładnie pod prąd programów partii, które reprezentowali.


 


 

Tak się jednak stało, 18 czerwca 1948 roku 50 głosami ?za? przy 36 ?przeciw? została ona uchwalona. Posiedzenie to, co warto podkreślić, odbyło się w ścisłej tajemnicy. Władze okupacyjne nic o nim nie wiedziały. Nie wiedziały też, jakie decyzje na nim zapadły.


 

NAJWAŻNIEJSZY DZIEŃ

W dwa dni później przeprowadzono wymianę pieniędzy. Miejsce marki Rzeszy (RM) zajęła marka niemiecka (DM). W tym dniu Ludwig Erhard dał też wolność gospodarce. Zrobił to w sposób naprawdę niezwykły. Wykorzystał w tym celu ślepe posłuszeństwo swych rodaków wobec władzy. Była to niedziela, nie było w pracy nikogo, kto mógłby mu przeszkodzić. Erhard wydał i rozesłał stosowne rozporządzenia, po czym w przemówieniu radiowym powiadomił, że unieważnił kartki żywnościowe, zniósł kontrolę cen itd.

Nie miał prawa robić tego bez porozumienia z władzami okupacyjnymi, ale gdyby poprosił je o zgodę, nigdy by jej nie dostał. Wszystkie jego polecenia zostały skrupulatnie wykonane przez odpowiednie urzędy. W roku 1906 świat obiegła wiadomość o wyczynie berlińskiego szewca, Wilhelma Voigta, który przeszedł do historii jako ?kapitan z Köpenick?.

Ubrał się on w mundur kapitana. Podporządkował sobie przechodzący oddział żołnierzy. Wkroczył na ich czele do ratusza berlińskiej dzielnicy Köpenick. Kazał aresztować burmistrza i ?zarekwirował? kasę miejską, po czym spokojnie się z nią oddalił. Wszystkie jego rozkazy zostały wykonane i nikt nie zapytał go, jakim prawem je wydaje. Kimże jest jednak Wilhelm Voigt w porównaniu z Ludwigiem Erhardem?

W poniedziałek rano Niemcy obudzili się w całkiem innym ustroju, a on został wezwany przed oblicze generała Luciusa Claya, dowódcy amerykańskich wojsk okupacyjnych. Podobno rozmowa zaczęła się od pytania pewnego pułkownika: Jak pan śmiał rozluźnić nasz system racjonowania w sytuacji tak wielkich niedoborów żywności! Erhard odpowiedział:"Ależ panie pułkowniku, ja nie rozluźniłem systemu racjonowania, ja go całkowicie zniosłem!"

Odtąd jedyną "kartką", jakiej będą potrzebowali ludzie, będzie marka niemiecka i będą oni ciężko pracować, by ją zdobyć. Poczekajmy, a przekonamy się. Wtedy odezwał się generał Clay: Panie Erhard, moi doradcy mówią mi, że popełnia pan straszliwy błąd. Erhard miał mu odpowiedzieć: Niech pan ich nie słucha, generale, moi doradcy mówią mi to samo. Generał Clay musiał się szybko zdecydować, czy chce wystawić się na pośmiewisko, czy udawać, że wszystko stało się za jego wiedzą i wolą. Wybrał to drugie.

Bardzo szybko okazało się, że Erhard nie popełnił błędu. Niemcy zaczęły się rozwijać w oszałamiającym tempie. Sklepy zapełniły się towarami. Jego powodzenie oznaczało jednak kres marzenia wielu polityków i zwykłych ludzi o socjalizmie. Walczyli o jego spełnienie jak mogli. W listopadzie 1948 roku wybuchł strajk generalny. Strajkujący domagali się odwołania reformy, ale Erhard nie ustąpił.


 

Powiedział kiedyś:?Nie liczba i wielkość nagłówków w prasie powstających za sprawą danego polityka stanowią miernik prawidłowej polityki, lecz wewnętrzna pewność, by w politycznych działaniach nie zwodzić się tanimi sloganami i nie dać się zepchnąć z prawidłowej drogi?. Przez następne dwadzieścia lat w RFN nie było poważnych konfliktów społecznych, a strajki stały się rzadkością, bo zarobki rosły bardzo szybko.

W 1949 roku powstała Republika Federalna Niemiec. Pierwszym kanclerzem został Konrad Adenauer, a Ludwig Erhard objął tekę ministra gospodarki. Aby nie straszyć wyborców, koncepcję gospodarczą realizowaną przez niego nazwano ?socjalną gospodarką rynkową?. Pod tą nazwą wprowadzono w kraju socjalistów niemal zupełnie wolny rynek. Nazwa była o tyle prawdziwa, że naprawdę daje on większe szanse ubogim niż ustroje rzekomo dążące do ?sprawiedliwości społecznej?.

Niemcy przegrali wojnę, ale wygrali pokój. Szybko stali się największą potęgą gospodarczą w Europie, dystansując Wielką Brytanię i Francję. Brakowało im rąk do pracy i ludzie z wielu krajów znów jechali ?na roboty do Niemiec?, tym razem zupełnie dobrowolnie. Marka niemiecka stała się jedną z najważniejszych walut świata. Większość Niemców do dziś nie rozumie, że stało się tak, bo przez kilkadziesiąt lat, sami o tym nie wiedząc, żyli w tym ?drapieżnym kapitalizmie?, którego tak się boją.


 


 

MIT PLANU MARSHALLA

Warto tu rozprawić się z następnym popularnym mitem. Często mówi się u nas: ?Niemcy skorzystali na Planie Marshalla, a my nie byliśmy nim objęci. Stąd ich bogactwo i nasza bieda.? Fakty temu przeczą. Pomoc amerykańska nie przekroczyła nigdy 5% produktu krajowego brutto Niemiec Zachodnich, nawet w latach 1948-49, kiedy wsparcie ze strony ECA (Economic Cooperation Administration ? ministerstwo ds. współpracy gospodarczej, powołane, by nadzorować program pomocy i kierować nim) było największe.

W tym samym czasie koszty alianckiej okupacji i reparacje wojenne pochłaniały od 11 do 15% niemieckiego PKB. Zatem pieniądze płynęły raczej z Niemiec do krajów zwycięskich, nie odwrotnie. Niemcy podnieśli się z upadku sami.

Zawdzięczają ten sukces swej własnej pracy, przedsiębiorczości, którą obudził w nich Erhard, i swoim politykom, którzy mieli dość rozumu,by nie przeszkadzać.Jeśli Polska stanie się kiedyś gospodarczą potęgą, nastąpi to w podobny sposób. Bo innego nie ma. Bez względu na to, co mówi Lech Wałęsa i jemu podobni.

Piotr Setkowicz
piotrekset@poczta.onet.pl

http://prawica.net/node/3103

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zamach, który podzielił naród


 

„Listopad to dla Polski niebezpieczna pora?” pyta Wielki Książę Konstanty generała Dmitrija Dmitrijewicza Kuruta w jednej ze scen „Nocy listopadowej”. Od czasu powstania listopadowego minęły jednakże niemal dwa wieki, także ponad sto lat upłynęło od czasu kiedy Wyspiański kazał księciu wypowiedzieć cytowaną kwestię dlatego wiemy, że nie tylko listopad jest dla Polaków niebezpieczną porą. Grudzień kojarzy nam się ze stanem wojennym, wrzesień z klęską wrześniową, sierpień z rzezią powstania warszawskiego, styczeń z powstaniem styczniowym, kwiecień z Katyniem/Smoleńskiem by wymienić tylko najbardziej oczywiste skojarzenia.

Na tym tle maj kojarzy się całkiem znośnie: Dnia Zwycięstwa wprawdzie już się nie świętuje tak jak za pierwszej komuny ale za to o dzień wcześniej oficjalnie obchodzi się rocznicę zakończenia wojny w Europie, podobnie „ochrzczono” tzw. święto pracy 1 maja, którego to dnia dodatkowo wspomina się akcesję naszego kraju do UE, no i oczywiście 3-Maja, czyli stały punkt do chwalenia się przed światem a właściwe samymi sobą „drugą konstytucją w Europie”.

12 maja br. minie dokładnie 85 lat od wydarzenia określanego mianem przewrotu lub zamachu majowego. Tymczasem 12 maja br. minie dokładnie 85 lat od wydarzenia określanego mianem przewrotu lub zamachu majowego, który nie tylko wywarł zasadniczy wpływ na stan II Rzeczpospolitej ale także ukształtował pewien rodzaj sporu politycznego toczącego się w naszym kraju po dzień dzisiejszy. Spór ten toczy się, pomimo że mało kto w Polsce zdaje sobie sprawę na czym polega jego istota co tylko świadczy o tym, że dzisiejsze elity odwołując się do historii tak naprawdę odwołują się do swoich wyobrażeń o owej historii, które z faktami niewiele a często praktycznie nic nie mają wspólnego.

Współczesny kontekst wydarzeń majowych z 1926 r. jest bardzo konkretny, jeżeli zechcemy zauważyć, że wtedy naprzeciw siebie stanęły do walki o władzę w kraju dwie grupy ludzi mające odmienne poglądy na sposób sprawowania tej władzy jak i tego czemu ta władza miałaby służyć oraz -co również nie jest bez znaczenia dla sprawy- odmienne poparcie dla swoich wizji politycznych w społeczeństwie.

Wybory totalne

Nie chciałbym zestawiać ówczesnych podziałów politycznych z podziałam współczesnymi, gdyż takie mechaniczne porównywanie nie miałoby większego sensu, natomiast nie trzeba nikogo przekonywać, że od co najmniej kilku lat wierchuszka polityczna naszego kraju najpierw pracowicie dążyła do dwubiegunowego podziału politycznego by obecnie dwa największe obozy polityczne wynikłe z tej tzw. polaryzacji mogły poddawać w wątpliwość legitymację przeciwnika do sprawowania władzy lub bycia normalną siłą polityczną.

Jeszcze nie umilkły przecież na dobre głosy oburzenia na wystąpienia Palikota poddającego w wątpliwość zdrowotne możliwości sprawowania urzędu przez prezydenta Kaczyńskiego a tymczasem okazuje się, że „Gazeta Polska” identyczne sugestie skierowała niedawno pod adresem prezydenta Komorowskiego. Z jednej strony słyszymy o próbach delegalizowania PiS-u, narodzinach nazizmu i podpalaniu Polski, z drugiej zaś o wybraniu prezydenta przez nieporozumienie oraz balansowaniu ekipy rządzącej na granicy sabotażua nawet „wielokrotnym przekraczaniu tej granicy”.

Po odrzuceniu sprawozdania finansowego z kampanii wyborczej Kaczyńskiego i Napieralskiego skarbnik PiS oświadczył nawet: „Jestem przekonany, że to uderzenie dotyczy przede wszystkim dużych partii - Prawa i Sprawiedliwości, Sojuszu Lewicy Demokratycznej - tej opozycji, która zaczyna być opozycją". Jednocześnie ta sama opozycja, która „zaczyna być opozycją” nie chce pamiętać, że również w sierpniu 2007 r. PKW odrzuciła sprawozdania wyborcze PiS i SLD co groziło utratą przez te partie subwencji i kto wie czy nie było zasadniczym powodem przyśpieszonych wyborów na jesieni owego pamiętnego roku (pamiętajmy, że jeśli są problemy zasadnicze i poboczne to często owe poboczne okazują się zasadniczymi).

Nie chciałbym przez to sugerować, że czeka nas jakiś gwałtowny zamach stanu, gdyż w mediokracjach takie sprawy często załatwia się w bardziej wysublimowany sposób, natomiast można spodziewać się, że najbliższe wybory przechylając szalę zwycięstwa na którąś ze stron jednocześnie mogą oznaczać koniec lub poważne zachwianie bytu politycznego dla strony przegranej. Dlatego oba największe ugrupowania pretendujące do władzy zaczynają prowadzić coś w rodzaju walki na wyniszczenie, nikt już jak w 2005 r. nie wspomina o POPiS-ie, nikt już nie myśli o rugowaniu z parlamentu „przystawek”, jest tylko my albo oni.

Mity majowe

Obecna sytuacja różni się jednak zasadniczo od tej jaka miała miejsce w maju 1926 r. i to właśnie owa różnica najlepiej pokazuje problem polityczny z jakim mamy do czynienia. Dzisiaj zdecydowana większość społeczeństwa jeżeli zadaje sobie jakikolwiek trud myślenia o sprawach politycznych sytuację kraju w okresie międzywojennym, kwestię zamachu majowego i jego skutków postrzega w sposób, który podają do wierzenia tubylczy intelektualiści.

Ogólnie więc przyjmuje się, że do 1926 r. w Polsce panowała anarchia i bałagan, która mogła skończyć się nawet utratą zaledwie zdobytej niepodległości, dlatego wielki mąż stanu, rodzimy Cyncynat: Józef Piłsudski przyszedł na czele wiernych sobie oraz zatroskanych o losy kraju legionistów i zrobił porządek. Naczelnik chciał jak najlepiej ale oczywiście różni źli ludzie także z jego otoczenia coraz bardziej deformowali jego idee by po śmierci Marszałka (Piłsudski zmarł dokładnie w dziewiątą rocznicę zamachu majowego) całkowicie porzucić jego testament polityczny przez co po 1935 r. zapanowały w Polsce rządy takiej narodowej sanacji, która wyrzuciła poza politykę Walerego Sławka, pozwalała na ekscesy antyżydowskie, chciała zakazać uboju rytualnego, delegalizowała masonerię i stworzyła protoplastę Frontu Jedności Narodu vel PRON-u czyli OZON.

Nawet jeżeli ktoś pozwala sobie na jakieś odstępstwo od takiego schematu myślenia w tej czy innej sprawie, to naszkicowany powyżej (w dużym uproszczeniu) kierunek myślenia jest w Polsce dominujący i rzutuje nie tylko na sposób narracji historycznej ale przede wszystkim na sposób prowadzenia współczesnej polityki. W końcu nie bez powodu Józef Szujski zauważał, że


 

fałszywa historia jest mistrzynią fałszywej polityki.


 


 

Przed majem

Tymczasem Józef Piłsudski jest najbardziej -delikatnie ujmując- przereklamowaną rodzimą postacią historyczną. Mając ogromne uprawnienia jako Naczelnik Państwa zarządził wyborydemokratyczne do sejmu, które popierane przez niego ugrupowania sromotnie przegrały. Wybory w 1919 r. i te najbardziej znaczące z listopada 1922 r. w sposób zdecydowany wygrały te ugrupowania, które w latach poprzedzających odzyskanie niepodległości miały największy wpływ na kształtowanie się świadomości narodu polskiego tj. endecja i partie ludowe.

Sami endecy i prawicowa część ludowców tj. PSL „Piast” zdobyły wtedy 239 mandatów tj. ponad 53 proc. miejsc w parlamencie. Jest to ważne przypomnienie, gdyż obecnie różni domorośli historiozofowie próbują wmawiać ludziom, że podpisując pokój ryski wbrew prometejskim planom Piłsudskiego, endecja zdradziła polski interes i rację stanu, co miało wzbudzić w narodzie niechęć do tych stronnictw politycznych. Jak widać przed zamachem majowym większość rządową miała prawica narodowa i ludowa, która bardziej lub mniej udolnie próbowała ten fakt wykorzystywać.

Jednocześnie cały czas próbowano porozumieć się z Piłsudskim ofiarowując mu - co jest faktem niepodważalnym - stanowisko prezydenta kraju i najwyższe stanowiska w armii. Piłsudski miał jednakże dużo większe apetyty a nie mając realnych legalnych środków działania w celu osiągnięcia swoich zamierzeń prowadził wojnę podjazdową z parlamentem i nielubianymi rządami wykorzystując do tego celu nie tylko interpretacyjne niejasności przepisów prawa, protesty i strajki organizowane przez ugrupowania socjalistyczne ale nawet siłowe prowokacje wiernych sobie członków organizacji paramilitarnych (vide słynne „wypadki krakowskie”).

Jedyny motyw - władza

Życie polityczne i gospodarcze kraju przed 1926 r. nie było sielanką, popełniano wiele błędów, zdarzały się afery i prywata po różnych stronach politycznej barykady ale 12 maja 1926 r. było znacznie mniej obiektywnych powodów do przewrotu niż w latach poprzednich.

Był natomiast jeden powód zasadniczy: oto powstał tzw. trzeci rząd Witosa a zarazem drugi rząd tego premiera ufundowany na większościowej koalicji partii narodowych i PSL-u „Piast”. Rząd ten mając doświadczenia swojej porażki z 1923 r. wykazywał większą determinację aby tym razem nie dopuścić do powtórzenia tamtej sytuacji a zarazem miał silną determinację aby zlikwidować nieformalne źródło dwuwładzy znajdujące się w Sulejówku. Rząd ten chciał też silnej władzy i zlikwidowania politycznej anarchii, koalicja ta zamierzała zmiany konstytucji i nadanie większych uprawnień dla prezydenta (czyli de facto zmierzała do tego samego z czego Piłsudski uczynił leitmotiv swojego przewrotu) i co najważniejsze miała do tego legitymację sejmu i prezydenta czyli legalnych organów władzy.

Piłsudski wystąpił nie tylko przeciw legalnej władzy państwowej ale dodatkowo zmusił część armii do sprzeniewierzenia się przysiędze wojskowej, a po przewrocie najbardziej zauważalnym motywem sanacji były rugi w wojsku, administracji i dążenie do monokultury politycznej (nie pomogły pieniądze od Czechowicza, to użyto siły -vide wybory brzeskie- by w końcu za pomocą ordynacji wyborczej doprowadzić do faktycznej jednopartyjności BBWR a następnie OZON).

Organizatorom zamachu majowego nie chodziło o ratowanie kraju z opresji międzynarodowej (więcej- zamach tylko osłabił kraj i wystawił na takie ewentualne zagrożenia, jednakże wbrew kolportowanej legendzie ani Sowiety ani tym bardziej Niemcy nie były jeszcze wtedy gotowe na wywracanie porządku wersalskiego) ani wewnętrznej (to właśnie w 1926 r. zaczęto odczuwać pozytywne skutki wcześniejszych reform pieniężnych i fiskalnych).

Prawdziwym motywem była jedynie chęć zdobycia władzy według przekonania, że jeżeli nie teraz to pewnie już nigdy. Obawiano się - i pewnie słusznie - że drugi rząd Chjenopiasta stopniowo zlikwiduje piłsudczykowską konspirację w wojsku i administracji a dalsze pozostawanie Piłsudskiego na emigracji wewnętrznej sprowadzi legionistów na margines życia politycznego.

[walczył niczym JKM....]

Co więcej wypadki majowe świadczyły, że to nie tyle -jak zwykle niedecyzyjny w sytuacjach stresowych- Piłsudski ale osoby stojące w jego otoczeniu miały największą determinację w skutecznym przeprowadzeniu przewrotu (decyzję o rozpoczęciu zbrojnej konfrontacji podjął de facto generał Orlicz-Dreszer). Powstaje jednakże pytanie dlaczego mimo wszystko ruch polityczny nie mający za sobą także większości w wojsku skutecznie obalił legalnie obrane organy władzy.

Oczywiście na atmosferę tamtych dni od lat pracowały ówczesne media, kabarety i teatrzyki, niebagatelne znaczenie miało oparcie się na działaniach aktywistów i bojówek partii socjalistycznych, sabotujących działania sił rządowychale wymieniając szereg sprawdzalnych faktów nie można pominąć jeszcze jednego czynnika, którego istnienie da się wywieść jedynie pośrednio. Po stronie rządowej -pomijajac jednostkowe przypadki- brak było silnego przekonania do swoich racji i silnej determinacji do obalenia przewrotu, której przyczyna tkwiła prawdopodobnie w fałszywej kalkulacji co do możliwych skutków tego wydarzenia.

Jednym z przykładów takiego fałszywego kalkulowania było przekonanie, że nawet jak Piłsudski wygra to będzie musiał wreszcie wziąć odpowiedzialność za rządzenie a to prędzej czy później spowoduje jego kompromitację i zapewne definitywne już odejście z polityki.

[vide Tusk...]


 

Być może wtedy nie wiedziano jeszcze, że prowizorki są najtrwalsze, natomiast faktem jest, że po 1926 r. zatriumfowała ulubiona strategia Marszałka zwana przez niego strategią bieżącej sytuacji.

Początki bastardyzacji?

W postrzeganiu okresu międzywojennego lata 1918-1926 są postrzegane jako okres wojen, anarchii i postępującego upadku, lata 1926-1935 jako okres ratunku dla Rzeczpospolitej zaś ostatni okres od 1935 do wybuchu wojny jako czas zmarnowany z winy nieudolnych następców Marszałka.

Tymczasem w rzeczywistości najbardziej jałowym i straconym okresem był właśnie czas od zamachu majowego do śmierci Piłsudskiego, nie tylko przez wzgląd na trudności ekonomiczne ale przede wszystkim ze względu na kryzys instytucji państwa w tym armii.

To właśnie w tych latach najskuteczniej uczono dwójmyślenia, kiedy pod hasłami sanacji dokonywano czystek w wojsku i urzędach, organizowano grupy nieznanych sprawców, próbując zamiennie sakiewką i siłą wpływać nawet na postawy duchowieństwa. Czy współcześni Polacy mają jednak owa odrobinę ciekawości prawdy, która każe zastanawiać się jak naprawdę było.

Aby pokazać owo postępujące sparszywienie warto przypomnieć, że pierwszym Namiestnikiem Królestwa Kongresowego, które współcześni skłonni są uważać, za państwo całkowicie marionetkowe nie był żaden carski zausznik czy krewny ale generał Zajączek, który wcześniej walczył (kilka razy ranny, w bitwie pod Berezyną stracił nogę) u boku Napoleona przeciw carowi. Zresztą wielu dawnych oficerów napoleońskich, zasłużonych także w walkach z Rosją znalazło sobie miejsce w armii Królestwa Polskiego i nikt ich nie szykanował za wcześniejsze sojusze.

Warto aby pamiętali o tym także ci, którzy nie chcą dostrzec, że po Bitwie Narodów i po Waterloo było w odtworzonym wojsku polskim miejsce dla generałów napoleońskich, po I wojnie światowej było w odrodzonym wojsku polskim miejsce dla oficerów i żołnierzy ze wszystkich armii zaborczych walczących wcześniej naprzeciwko siebie a po maju 1926 r. nie było w polskiej armii miejsca nawet dla takich postaci jak obrońca Warszawy z 1920 r. - generał Rozwadowski.

Jeżeli szukać okresu w najnowszej historii naszego kraju kiedy bastardyzację społeczeństwa zaczęto na skalę powszechną uskuteczniać za pomocą środków państwowych to tzw. okres pomajowy wydaje się dobrze odpowiadać takiej sytuacji.

Powstaje wobec tego zasadnicze pytanie dlaczego gro współczesnych przedstawicieli krajowych elit odwołuje się właśnie do tego okresu jako swego rodzaju wzoru do naśladowania.

Czyż nie ma na to wpływu fałszowanie naszej historii odpowiadające bardzo także dzisiejszym postępowcom nawet tym deklarującym się jako prawicowcy. To przecież nie kto inny ale sam Szewach Weiss, kolejny ulubieniec naszego patriotycznego salonu napisał kilka dni temu na łamach „Rz” następującą ocenę tego okresu:

„Co by się stało, gdyby w Polsce nie rządził Piłsudski, który bronił Żydów przed endecją i antysemitami? I który uważał, że mniejszości należą do narodu polskiego, a Żydzi byli ważną mniejszością?”

Nieprzypadkowo przecież także prezes Kaczyński wołając niedawno o konieczności odbudowania polskich elit stwierdził, że owe odbudowywane elity powinny nawiązywać do „etosu przedwojennej inteligencji”. Powstaje tylko pytanie na czym konkretnie ów etos polegał, kto ten etos przed wojną reprezentował, na jakim światopoglądzie ten etos był zbudowany, które to pytanie są o tyle zasadne, że wiemy które postacie i jakie kierunki polityczne z tego okresu Kaczyński ceni sobie najbardziej (te światopoglądowe odwołania jeszcze wyraźniej demonstrował śp. Lech Kaczyński).

Dołęga-Mostowicz, dzięki któremu także nieco lepiej znamy ów przedwojenny intelektualny etos w jednej ze swoich powieści pt. „Czeki bez pokrycia” (tak, już wtedy wiedziano na czym polega istota światowego systemu finansowego) włożył w usta Kachanowa taką oto kwestię: „parlamentaryzm czy dyktatura wszędzie muszą w końcu schlebiać interesom mas u siebie – po prostu, by utrzymać się u władzy”.

Dlatego w nawiązaniu do wcześniejszych refleksji majowych i nawiązujących do nich pośrednio rozważań o etosie przyszłej elity jedynym etosem, na którym można trwale budować porządek prywatny i państwowy jest etos prawdy a o prawdzie w tym całym tumulcie jakby wspominało się najrzadziej. Jak jednakże można mówić o prawdzie skoro cały czas za wzór stawiane są sytuacje i postaci, które z prawdą mają tyle wspólnego co „bajki o Leninie” Michała Zoszczenki.


Krzysztof Mazur

 

P.S. I jeszcze zagadka bez nagrody. Kto powiedział: „...nie ma nic groźniejszego, zwłaszcza w wydaniu wszelakiego ekstremizmu, niż mit założycielski i mit śmierci męczeńskiej, a tak pewnie będzie to przedstawiane...”. Nie, nie to nie żaden rusofil komentujący kolejne sensacje „Gazety Polskiej” czy ostatnie dziełko Leszka Szymowskiego ale poseł Brudziński komentujący... no właśnie - sprawę zabicia przez Amerykanów podobno najbardziej poszukiwanego terrorysty naszych czasów. Jaki ten Kali był mądry.

http://prawica.net/opinie/25769

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

XIX: Źródła

 

 

 wersja pdf do pobrania : http://chomikuj.pl/ww2-3

http://maciejsynak.blogspot.com/p/werwolf.html

 

Organizacja wywiadowcza R. Gehlena” - Roman Kilarski, Wyd. MON 1978

Faszyzm i okupacje” - Czesław Madajczyk, Wyd. Poznańskie 1984

Druha historia nazizmu w federalnych Niemczech po 1945 roku.” - Alfred Wahl

Zbrodnie Wehrmachtu w Polsce” - Jochen Bőhler

Odkrywca” czasopismo 2011

Sudety” czasopismo

 

internet

wikipedia

Forum Gazeta Prawna

Onet.pl

Wp.pl

 

http://jkm.drunkensailor.org/

http://www.polska-zbrojna.pl/index.phpoption=com_content&view=article&id=12145:poyteczni-zbrodniarze&catid=88:polska-zbrojna&Itemid=135

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/steinbach-zbrodnie-hitlera-nie-wystarczaja-by-uspr,1,4232984,wiadomosc.html

 

http://prawica.net/node/3103

 

www.niemcy.ovh.org/ustroj_polityczny.html

 

www.ambasadaniemiec.pl/files/USTAWA_ZASADNICZA_Niemiec.pdf

 

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/steinbach-zbrodnie-hitlera-nie-wystarczaja-by-uspr,1,4232984,wiadomosc.html

 

www.pogonowski.com

 

http://www.niniwa2.cba.pl/lesiak3.htm

 

http://forum.gazeta.pl/forum/w,902,40731229,,_Kosa_na_Samoobrone.html?v=2&wv.x=1&s=1

http://www.niniwa2.cba.pl/prl_szpieg_na_szpiegu.htm

 

http://www.ojczyzna.pl/ARTYKULY/BRZESKI-R_Wojna-Informacyjna.htm

 

http://niezalezna.pl/15460-odmowa-ejakulacji

 

http://zyciekielc.pl/index.phpoption=com_content&view=article&id=1473%3Apodstepwsluzbiesocjalizmu&catid=29%3Azkarthistorii&Itemid=53&limitstart=1

 

http://prawica.net/opinie/25769

 

http://prawda2.info/viewtopic.php?t=9770

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I cóż powiedzą tomy słowników,

Lekcje historii i geografii,

Gdy tylko o niej mówić potrafi

Krzak bzu kwitnący i śpiew słowików.

 

 

Choć jej granice znajdziesz na mapach,

Ale o treści, co je wypełnia,

Powie ci tylko księżyca pełnia

I mgła nad łąką, i liści zapach.

 

 

Pytasz się, synu, gdzie jest i jaka?

W niewymierzonej krainie leży.

Jest w każdym wiernym sercu Polaka.

Co o nią walczył, cierpiał i wierzył.

 

 

W szumie gołębi na starym rynku,

W książce poety i na budowie,

W codziennej pracy, w życzliwym słowie,

Znajdziesz ją w każdym dobrym uczynku.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Antoni Słonimski

„Polska”